Pokój i dobro,
Jesteśmy po wizycie u Sióstr Klarysek mieszkających w klasztorze k/ Sydney. Spotkaliśmy tam polskiego franciszkanina, urodzonego w Niemczech, który w wieku lat 7 wraz z rodzicami wyemigrował do Australii- bardzo dobrze mówi i rozumie po polsku. Myśmy oczywiście byli zadowoleni, bo to już drugi napotkany franciszkański człowiek na obczyźnie. Pierwszym był br. Roland z Prowincji Panewnickiej, który nas oprowadzał po Hong Kongu, obiad zjedliśmy natomiast u polskiego Werbisty. Wracając do Sióstr, nie osłaniają twarzy- jedynie welon. Przyjęły nas w wirydarzu, w siostrzanej kaplicy mięliśmy Msze. Teraz jesteśmy po kolacji, ważniejsze jest jednak to, że zaczęła się chorwacka impreza- dodam tylko, że ich południowa krew zdecydowanie oscyluje w kierunku włoskiej- mam nadzieje, że rozumiecie... jest akordeon...Pogoda jest fatalna tzn. nie byliśmy przygotowani na ataki chłodu. Chłód - mnie paraliżuje. W nocy było ok. 5 C- słyszałam, że jest prawdopodobieństwo, że czuwanie będzie odwołane. Nie chciałabym oczywiście, ale na razie to czekam na cud. Po dzisiejszej nocy, na dywanie, (w co prawda nieogrzewanych pomieszczeniach), w rzekomo dobrym śpiworze nie wyobrażam sobie tego. skarżąc się do końca, to ja po prostu nie odtajałam odkąd tu przyleciałam- wracam do Hong Kongu. Mam nadzieje, ze Pan Bóg tak serca rozgrzeje, ze wszystko będzie zgodnie z planem i wytrzymamy tę australijską zimę. Jest tu jeden Francuz, który był u nas w Zakroczymiu- sam sie przyznał. Chorwaci dopiero po rozgrzewce; Jest tu paru reprezentantów (wladza) z różnych regionów świata. Jest FZS z USA. Wrażeń tyle na dziś (13 lipca).
Ewa
Jesteśmy po wizycie u Sióstr Klarysek mieszkających w klasztorze k/ Sydney. Spotkaliśmy tam polskiego franciszkanina, urodzonego w Niemczech, który w wieku lat 7 wraz z rodzicami wyemigrował do Australii- bardzo dobrze mówi i rozumie po polsku. Myśmy oczywiście byli zadowoleni, bo to już drugi napotkany franciszkański człowiek na obczyźnie. Pierwszym był br. Roland z Prowincji Panewnickiej, który nas oprowadzał po Hong Kongu, obiad zjedliśmy natomiast u polskiego Werbisty. Wracając do Sióstr, nie osłaniają twarzy- jedynie welon. Przyjęły nas w wirydarzu, w siostrzanej kaplicy mięliśmy Msze. Teraz jesteśmy po kolacji, ważniejsze jest jednak to, że zaczęła się chorwacka impreza- dodam tylko, że ich południowa krew zdecydowanie oscyluje w kierunku włoskiej- mam nadzieje, że rozumiecie... jest akordeon...Pogoda jest fatalna tzn. nie byliśmy przygotowani na ataki chłodu. Chłód - mnie paraliżuje. W nocy było ok. 5 C- słyszałam, że jest prawdopodobieństwo, że czuwanie będzie odwołane. Nie chciałabym oczywiście, ale na razie to czekam na cud. Po dzisiejszej nocy, na dywanie, (w co prawda nieogrzewanych pomieszczeniach), w rzekomo dobrym śpiworze nie wyobrażam sobie tego. skarżąc się do końca, to ja po prostu nie odtajałam odkąd tu przyleciałam- wracam do Hong Kongu. Mam nadzieje, ze Pan Bóg tak serca rozgrzeje, ze wszystko będzie zgodnie z planem i wytrzymamy tę australijską zimę. Jest tu jeden Francuz, który był u nas w Zakroczymiu- sam sie przyznał. Chorwaci dopiero po rozgrzewce; Jest tu paru reprezentantów (wladza) z różnych regionów świata. Jest FZS z USA. Wrażeń tyle na dziś (13 lipca).
Ewa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz