+!
Po kolędowaniu młodzieży przyszedł czas i mojej kapłańskiej
"kolędy" w Oziornym.
To odwiedzanie ludzi, rozmowy z nimi - to rzeczywiscie cos
szczególnego. Jakies szczególne doswiadczenie.
Dla mnie tutaj to przede wszystkim jakas lekcja pokory,
jakies pytanie - jak tym konkretnym ludziom posłużyć?, jak dotrzeć własnie do
tych konkretnych osób, ludzi?
Zachodzę do każdego kolejnego domu. W niedziele
rozwiesilismy ogłoszenie przy naszym wioskowym sklepie. Ogłoszenie z podanym
grafikiem jakie domy chciałbym odwiedzić z możliwoscią poswięcenia ich i
spotkania się z rodziną. Jak na chwilę obecną to nie jest zle - tylko jeden dom
był zamknięty i w jednym gospodarze odpowiedzieli przez sąsiadów, że "nie
chcą poswięcenia domu".
Pierwsza ulica okazała się ciekawa. Od strony jeziora. Ja
jako niedoswiadczony mieszkaniec Oziornego zacząłem zachodzić do domów od
strony "ulicy" co po chwili okazało się całkowicie niewłasciwe. Od
strony jeziora są bowiem zaspy po pas a moje próby ich pokonania poznaczyły
prawdopodobnie pierwsze i może nawet jedyne w tym miejscu slady na sniego.
Zaraz w pierwszym domu gospodyni delikatnie podpowiedziała, że do nas ojczulku
to teraz tylko przez odgrdy, to znaczy od strony ogrodów bo tam mniej
pozawiewane. Mam każdego dnia wyznaczonych po 9 domów - 4 po porannej Mszy o
9:00 i potem 5 po obiedzie. Tak by skończyć przed 17. O 17 bowiem u ludzi
zaczyna się wieczorny obrządek w stajniach, chlewniach itp.
Ciekawostki z tego tygodnia:
- półgodzinna rozmowa z gospodarzem, który zaraz na progu
przywitał mnie słowami "ja proszę ojca niewierzący". Całkowicie
przekonany, że zycie nie ma jakiegos większego sensu. Jego mama z chrztu
prawosławna. Praktycznie codziennie jest na Mszy sw. u naszych Karmelitek.
- babcia wspominająca "komendancki czas". Do
smierci Stalina w wiosce obowiązywał tzw. "komendancki czas".
Oznaczało to, że bez pisemnego pozwolenia nie wolno było absolutnie wyjechać z
wioski i po zmroku był obowiązek przebywania w domu. Potem poszły wspomnienia o
podpolnie, nocą przyjeżdzających księżach, o niedzielnych modlitwach po domach.
Ciekawe bardzo.
- rozmowa z mężczyzną, któremu piorun zabił żonę - ok. 10lat
temu. W domu porządeczek. Wychował troje dzieci. Pozostał sam. Dzieci w miescie
na studiach. Pytanie o kosciół widać, że zrodziło jakis wewnętrzny ból. Przy
moich modlitwach stał bez słowa, bez znaku przeżegnania się.
- wjednym z kolejnych wejsć - poswięcenie konia. Już po
długiej rozmowie, po poswięceniu domu - syn gospodarzy poprosiłbym mu poswięcił
konia. To trzecikoń, którego kupił. Dwa poprzednie zdechły. Kończyłem więc tę
duszpasterską posługę w stajni - pierwszy raz w życiu karmiąc konia cukrem.
Inny pan hodujący konie poopwiadał mi też trochę ciekawostek związanych własnie
z hodowlą koni. Przykładowo to, że teraz w zimie, gdy nie ma jeszcze takich
wielkich sniegów to konie pasą się same w stepie - bez pastucha. On tylko
jedzie raz na kilka dni sprawdzić, czy ich ktos nie ukradł, a tak w stepie cały
czas są one tam same, grzebiąc sobie w tym niewielkim sniegu na stepie.
Tym jednak co ucieszyło mnie najbardziej jest nadzieja na
uporządkowanie kilku małżeństw, żyjących dotychczas bez slubu. Jesli by się to
udało to byłby to najlepsz owoc mojego kolędowania w tym tygodniu.
Polecam to kolędowanie Waszej modlitwie.
1,2,3/ Nasi młodzi oziornowscy kolędnicy. Na 3 zdjęciu u
naszych Karmelitek.
4/ Tak się wędkuje przy niewielkim "buranie".
5/ Tradycyjna zabudowa naszych wiosek. Dom jest praktycznie
pod jednym dachem z budynkami gospodarczymi.
6/ To budynek naszej wioskowej Przychodni zdrowia. Czynna
jest codziennie dwie godziny po obiedzie. Przyjmuje tam codziennie
pielęgniarka. Lekarze - mogą być ale na zamówienie.
7,8/ Fajnie wyglądają stogi siana i słomy przy domach.
Pierwsze moje skojarzenie - ugryzione polukrowane bułki. Proszę się dobrze
przypatrzeć.
9/ Jedna z moich dzisiejszych parafianek okazakła się też
zajadłym rybakiem "zimowej rybałki". Przyznała się, że ostatnim razem
złapała ponad 100 ryb. Podzieliła się z synem w miescie i jej jeszcze zostało.
Nawet Dobrodziej dostał za swój trud kolędowania na obiad kilka już
usmarzonych.
10/ A to co? Telefon komórkowy wiszący na firance - ? W
jednym z dzis odwiedzanych domów - własnie to wyjątkowe miejsce jest
najefektywniejszym miejscem złapania telefonicznej fali sieci komórkowej.
Wszystko zależy od położenia domu i sieci komórkowej. U mnie na plebanii takim
zbawiennym miejscem jest parapet od strony wioski.
С уважением,
Wojciech Matuszewski